Jak nauczyć dziecko samodzielności?

 


Ratunku! wrzesień do jednak koszmar...

Ponieważ wierzę, że jedynym sposobem na samodzielność dziecka w szkole jest danie mu tej samodzielności to… zbieram owoce… na razie marne.

A może nie marne?



Dziś 2 września. Poranek.

Moje niewinne pytanie: masz wszystko w plecaku?

Wczoraj zadałam pytanie: czego potrzebujesz na jutro?

Zadaję pytania, nie po to, żeby wiedzieć, ale po to, żeby młody człowiek pomyślał.

No i dziś 2 września, kiedy oczami wyobraźni widzę te korki i widzę jak z pewnością się spóźnimy… Dziś! na pytanie: masz wszystko w plecaku?

Słyszę:

- eee chyba nieeee, ale zaraz poszukam piórnika. A możesz mi spakować buty? (odpowiada mój syn)

- Cooo? Jak to poszukasz piórnika?! Dziś?! To co Ty robiłeś wczoraj?
 (nie wytrzymałam, mimo, że to bardzo głupie pytanie.)

- Mamo spokojnie skupmy się na rozwiązaniu, nie na szukaniu winnego. Zaraz poszukam.

(O Panie. Jak to zaraz??? I jak to poszukam??? To jest ten moment, kiedy myślę o tym, żeby komuś przyłożyć, ale dzieci się nie bije. Mam ochotę krzyczeć, że nie ma czasu, że co on sobie myśli???
I jakim cudem zgubił nowy piórnik??? (kłebią się myśli w mojej głowie)

Nie krzyczę, bo nie powinno się krzyczeć na dzieci i tu…uwaga!

mój głupi umysł, przyzwyczajony przez lata do akcji: znaleźć winnego i go ukarać,
przechodzi do trzeciej fali.

Pierwsza fala to ochota na wymierzenie kary, druga fala to wylew złości- chęć krzyczenia.

Trzecia fala mojego myślenia o tej sytuacji:

No tak to nie jest jego wina, nie ma co się złościć na dziecko. Nie ma co krzyczeć, bo to bez sensu.

TO MOJA WINA. To ja zawaliłam. Popełniłam błąd. Powinnam wczoraj sprawdzić, a nie zrobiłam tego. Jestem kiepską matką. Powinnam pomyśleć, że on jest dzieckiem. Jak mogłam…. Itd. (Takie myśli w mojej głowie. Znalazłam winnego. Teraz czas na karę. Sama ją sobie wymierzę. A może już wymierzyłam?)

Ufff, to co się dzieje w głowie rodzica, to jest jednak pewien cyrk.

Nie szukaj winnego.

Ani w dziecku, ani w sobie.
Pomyśl o tym, co zrobisz następnym razem.
Pomyśl o tym, czego z tej sytuacji uczy się dziecko?

Zobaczyłam, że moja ciężka praca uczenia siebie i całej rodziny, koncentrowaniu się na rozwiązywaniu problemów, to tylko początek. 

Teraz czas na mnie. Czas przestać obwiniać siebie za to, co się dzieje. To nie moja wina, że moje dziecko ma gorszy dzień. To nie moja wina, że moje dziecko popełnia błędy, to nie moja wina, że jest tak jak jest. 

Owszem czasem po prostu zawalam, choć bardzo się staram. To zawalanie jest dla mnie cenną lekcją. Zwykle wtedy wiem, że straciłam równowagę w tym, ile jestem dla rodziny, a ile dla pracy- pasji. 

Skupić się na rozwiązaniu to też brać życie w swoje ręce i kreatywnie podchodzić do problemów. 

Tego chcę dla moich dzieci i tego pragnę dla siebie. 


A jak jest u Ciebie?




Komentarze

Popularne posty