Leniwy kot...

 



Patrzę na kota za oknem i chcę tak jak on mieć dystans i przeciągnąć się leniwie i pomyśleć: zaraz, zdążę…ale to trudne
, bo na zegarku 7.15

Rzucam się w poszukiwaniu różnych niezbędnych o poranku rzeczy i jak zwykle telefonu. Zagubione okulary Ani, już nawet nie wiem, które w tym roku szkolnym. Bidon i śniadaniówka…pusto w lodówce, a przecież śniadaniówki w szkole innych dzieci wyglądają naprawdę perfekcyjnie. Kurde nie mam jej co włożyć. Jabłko? Nie ma jabłka. Jest pomidorek mały… eee nie wygląda dobrze. Może pokroję jakąś paprykę albo marchewkę. Mam tylko pietruszkę, chyba nie przejdzie. Panie, tak bym chciała być lepiej zorganizowana i przygotowana. Chciałabym robić te piękne śniadaniówki do szkoły mojemu dziecku. No nic. Dostanie kanapkę z dżemem, a po drodze kupimy obwarzanka. Plan doskonały.


Mąż pyta: z czym Ci zrobić kanapkę? Jak to z czym? Przecież nie ma nic. Jest – protestuje. Może być z serkiem i dżemem albo samym dżemem. Siłą woli postanawiam nie wykrzywiać się w swojej złości, ale spojrzeć w oczy swojego męża i uśmiechnąć się choć troszeczkę. Wszak chce zrobić mi kanapkę. 

Mam tak wykrzywioną twarz w swojej porannej złości, że słaby uśmiech jest nie lada wysiłkiem. Słyszę jak starszy syn mówi do siebie: to tylko napięcie zaraz wszystko przejdzie.

Udaje mi się spojrzeć jego oczami na siebie i nie wygląda to dobrze. Wdech i wydech. Co się stanie, jak się wszyscy spóźnimy dziś. Anka nie zdąży na wycieczkę do lasu… nie może się spóźnić. No więc bieg.

Biegnę.

Potem zerkam na kota i znowu marzę o luzie. On sobie tak leży i dziwi się temu mojemu bieganiu.

Nie! Muszę biec. Ten głupi kot nie musi zawieźć dzieci do szkoły to sobie leży- myślę gniewnie. 

Kot przeciąga się leniwie. On może. Ale chwilę. Nawet kot nie będzie tak leżał cały dzień. Zaraz go pogonię. Wkurza mnie, że ktoś leży, jak ja muszę biec. 

Chyba że...

Może ja też znajdę dziś chwilę by pobyć takim leniwym kotem? Może uda mi się choć na chwilę zwolnić?

Poszukam tej przestrzeni dziś. Poćwiczę się w leniwym przeciąganiu i spróbuję popatrzeć na siebie łagodniej.

Moje dziecko zje kanapkę z dżemem i nie umrze z tego powodu. 

Drogi Przyjacielu z tej listowej naszej przestrzeni. 

Wiem, że trudno jest nie biec, trudno pracować mniej, trudno zwolnić. Mamy bardzo wysoko ustawioną poprzeczkę. 

Sami sobie to robimy :( Ja sobie to robię.

Chcę po raz kolejny powiedzieć: mniej znaczy więcej. Choć brzmi to absurdalnie, niech Cię ta myśl zatrzyma, tak jak mnie zatrzymuje. 



Komentarze

Popularne posty