ech ten Internet

Wszyscy dobrze wiemy, że ma swoje dobre i złe strony. Nie chcę zrzędzić, ale czasem mam naprawdę dość tej rodzicielskiej walki o oderwanie dziecka od ekranu. Wolałabym widzieć jak się nudzą, jak marudzą, jak proszą o kisiel albo gofry... lubię kiedy są blisko nas. Teraz dzieci potrafią być bardzo ciche. W ogóle nie przeszkadzają. I ta cisza właśnie mnie niepokoi. Kiedy jest za cicho, wiem, że Anna porwała komórkę i być może gdzieś się z nią schowała. Wiem. wiem, powinna być poza zasięgiem jej wzroku itd. Wiem to wszystko. Naprawdę się staram. I właśnie to staranie, bywa trudne. Nie chce mi się starać. Nie chce mi się zgadzać lub nie zgadzać, nie chce mi się... A czasem po prostu nie mam siły. Jednocześnie wiem, że mogę łatwo przegrać w tej nierównej walce. Wystarczy, że zaniedbam relacje,wystarczy, że gdzieś zgubię uwagę i zatracę się w pracy. YouTube już nawet nie potrzebuje żeby klikać, sam odpala wszystkie filmy. Nie musisz się zgadzać, nie musisz nawet chcieć, wystarczy, że jesteś.

Jednak kiedy patrzę w oczy mojego syna, kiedy go słucham, kiedy słyszę jego śmiech... odzyskuję moc. Walka jest łatwiejsza, jeśli nie walczy się z dzieckiem, a raczej z ekranem, który zabiera czas i energię, zabiera mi dzieci.
Generalnie zasada jest prosta: im mniej tym lepiej. Bo dzieciństwo to nie jest wcale taki długi czas. Zwykle dzieci bawią się intensywnie (te, które nie grają po kilka godzin dziennie) do siódmego roku życia. Potem czas beztroskiej zabawy trochę się kurczy i robi miejsce innym zajęciom.
Nikt nie mówi, żeby popadać w skrajność i patrzeć z nienawiścią na tablet czy grę komputerową. Chcę po prostu żyć z moim mężem i z moimi dziećmi w tym czasie, który został nam dany. Ten dzień, w którym moje dziecko przychodzi do mnie, jutro nie będzie tym samym dniem. Czas jest bezcenny. Dlatego chcę go mieć. Chcemy mieć swój rodzinny czas.
Chcemy kiedyś wspominać wspólne śniadania i to jak się bujamy w hamaku.
Od czego zacząć?
Najlepiej od siebie. Ja spróbuję ograniczyć moje ekrany, zobaczę jak to działa, wprowadzę swoje zasady, np. nie odbieram telefonu w czasie jazdy samochodem, albo nie rozmawiam przez telefon odbierając dziecko ze szkoły.  Potem siądziemy wspólnie i ustalimy zasady do domu. Nie na rok, nie na miesiąc. Na tydzień. Potem je odnowimy. Bo zasady- ustalenia są podstawą do rozmowy.
Dzieci wbrew pozorom chcą je mieć. Też czują, że nie jest łatwo samemu ograniczyć czas grania. Wszyscy mamy kłopot.
Dlaczego się boimy? Źródła lęku przed ograniczeniem dzieciom ekranów są co najmniej dwa a pewnie i więcej. Po pierwsze to lęk przed złością dziecka. Ono będzie się złościć, może krzyczeć, płakać. Im dłużej siedzi, im mniej było ograniczeń do tej pory, tym gorzej i trudniej. Starsze dziecko może nawet wybiec z domu w złości albo grozić, a czasem posunie się do agresji. Tylko jeśli już się boimy to z każdym dniem będzie gorzej. Dlatego, nie ma co czekać. Bo ten czas, w który nie robimy nic, tylko się martwimy, działa na naszą niekorzyść. Po frustracji, będzie jeszcze czas złości, ale to minie. Potem rozmawiamy. Wiem, że to trudne. Wiem też, że ważne i możliwe.
Kolejnym źródłem lęku jest obawa, że dziecko nie będzie mogło się odnaleźć w świecie nowych technologii jeśli mu ograniczymy ekrany. Jeśli mamy taką obawę, warto zapisać dziecko na kurs programowania, tworzenia stron internetowych itd itd. Jednym słowem niech dziecko korzysta z tego, ale tak by się rozwijać, a nie tracić czas na kolejną grę, na kolejny serial, na kolejny odcinek, na ... bycie w tej nierealnej stworzonej przez nas przestrzeni
A może po prostu nie mamy czasu i ten święty spokój jest kuszący?
Piłam dziś rano z mężem kawę. Ania była na górze i było cichutko.
Kawa, taras i ta cisza.
Idę sprawdzić ... odpaliła komputer w pokoju syna. Coś klika ... you tube. Nie trzeba być bardzo bystrym żeby się włączył. Nie ma się co zachwycać jej sprytem.
Było miło. Ale koszt tej kawy jest zbyt duży. Muszę wyłączyć ten komputer. Muszę się nią zająć. Albo nauczyć ją, że moja kawa to czas święty, ale to nie znaczy, że jest wtedy ekran. Jedyne czego nie mogę zrobić to pozwolić, by ekran sam zajmował się moją córką. Ostatecznie zawsze lepiej obejrzeć coś razem.
ALE! nie wyrywam jej tego komputera, nie krzyczę, nie rzucam się. Pytam co ogląda? Śmieję się ze strażaka Sama (i współczuję Normanowi bo znowu pożar przez niego), a potem mówię, że zamykamy i idziemy razem. Tak normalnie. Tak robimy. Bez walki. Ekrany są częścią naszego życia. Nie można też zrobić wokół nich takiej aury, że są cudowne i zakazane. Są. Ale ja mam lepszy pomysł. Uczymy się używać ekranów, a nie nadużywać. Cieszyć rozrywką, ale nie stawiać jej wyżej od relacji, od przyjaciół, spotkań z drugim człowiekiem. Uczymy się zarządzać ekranami, zanim one zaczną zarządzać nami. Uczymy się wolności. 
Podsumowując te moje ranne przemyślenia.
Warto być obecnym i uważnym, na to co się dzieje z dzieckiem, szczególnie kiedy jest cicho...
Żadne dziecko samo nie ograniczy ekranów jeśli je tego nie nauczymy.
Warto zawalczyć.
Nikt nie zrobi tego za nas. 
Magdalena Sabik




Komentarze

Popularne posty