Bywam wykończona...

 


Witaj, 

Znowu poniedziałek. To ten dobry dzień, w którym możemy się spotkać. Nie wiem, jak u Ciebie, ale u nas wirusowo, katarowo, kaszlowo i... trochę trudno...

Ale nie dajmy się zniechęceniu. Cieszę się naszym spotkaniem!
Pozwól, że zacznę od opowieści.

Kiedy jestem bardzo zmęczona, wykończona, mam w sobie dużo napięcia, generalnie mam dość... A obok mnie kaszle moje dziecko, które znowu nie poszło do szkoły, z gabinetu wygląda mąż i pyta, co dziś będziemy jeść, a ja mam ochotę wyrzucić ich z domu, ale pada śnieg... trochę za zimno...

Dlatego mam swój magiczny sposób.

Zamykam oczy i wyobrażam sobie...

Jestem w mieszkaniu moich przyjaciół i siedzę na czerwonym miękkim fotelu z miękkim kocykiem, którym mogę się okryć. Pod stopami mam gruby dywan, taki puszysty. Fotel jest duży i  tak  miękki, że zapadam się w nim przyjemnie i czuję, jak mnie otula. Oddycham spokojnie, nic nie muszę. Mogę tak sobie siedzieć. Jest ciepło i tak przyjemnie. Jestem bezpieczna. W powietrzu unosi się zapach kawy i ciasta. Oddycham sobie i delektuję się tym zapachem. Słyszę, jak krzątają się, żeby przygotować coś słodkiego i dać mi kawę...Nie wstaję, nie pytam czy im pomóc... Siedzę sobie w miękkim fotelu, otulam kocykiem i patrzę na nich, nie mówimy za wiele. Widzę, jak się uśmiechają, widzą moje zmęczenie, chcą mnie otulić swoim ciepłem, przyjmuję to. Czuję, jak rozpływa się w moim ciele, czuję się tak dobrze i spokojnie.
Rozglądam się, patrzę na ich książki, lubię na nie patrzeć. Patrzę na stół i krzesła, i zdjęcia na ścianach. Obok fotela jest lampa, która daje miłe światło. Jest mi dobrze w tym miejscu. Czuję, jak wracają moje siły. Czuję, jak odzyskuję siebie. Śmiejemy się razem z jakiegoś głupiego tekstu, całe to moje napięcie rozpływa się... Jest we mnie błogi spokój, ukojenie, lekkość i to wyjątkowe ciepło. 

Biorę wdech i przytrzymuję powietrze, liczę cztery...trzy...dwa...jeden..., a potem powolny wydech nosem. Wracam do rzeczywistości.

Mam w sobie więcej spokoju, mogę działać. Rozglądam się po moim bałaganie i wiem, że dam radę. ;)

Teraz myślę o tym, do jakiego miejsca w swojej głowie wracają moje dzieci?

Do jakich wspomnień?
Czym się otulają?
Co widzą, kiedy zamykają oczy i chcą przywołać jakiś obraz, który da im ukojenie?

Nigdy nie jest za późno, żeby takie miejsce stworzyć. To mogą być małe pozornie nic nieznaczące gesty. Uśmiech, kocyk, kubek herbaty z miodem :) Spojrzenie, spokój.
Może telefon i słowo, które otula.  

A Ty do jakiego miejsca wracasz w swojej wyobraźni? Jaki obraz, jakie wspomnienie pozwala Ci wrócić do stanu równowagi?

Nie masz takiego miejsca?
Stwórz je dla siebie. 

Inspiracją do takiego działania było dla mnie ćwiczenie "Bezpieczne miejsce". 

Teraz często sięgam do tej techniki, żeby poczuć się po prostu lepiej. Moi przyjaciele nie mają już tego mieszkania, nie ma tego fotela, ale to miejsce jest we mnie tak żywe i tak prawdziwe, że powrót do niego jest czymś naturalnym i zawsze mnie wspiera. 

Zamknij oczy i przenieś się w miejsce, które da Ci siłę... Może to spacer w lesie... może brzegiem plaży... może jakiś miękki fotel... :) 

A potem wróć i zacznij z większym spokojem. Nie lekceważ siły wyobraźni i magii naszego umysłu. Sprawdź i daj mi znać, czy działa. :)

Magda





Komentarze

Popularne posty