plan dnia
Często planowanie, nie tylko w
kontekście rodzicielskim, budzi opory bo kojarzy się z brakiem elastyczności.
Nadmiernym przywiązaniem do rutyny czy schematu. Ja bardzo lubię plany oraz
listy zadań. Ale jeszcze bardziej lubię planowanie.
Bo nie chodzi o to, że zawsze wszystko się uda, że zrealizujemy zamierzenia na
100%.
Nie chodzi o efektywność a o relację. Plan a relacja? Co to ma wspólnego?
Gdy uwzględnimy to, że dzieci mają inne
priorytety niż dorośli (a mają) to zaczyna się trochę rozjaśniać. To co dla
mnie jest ważne, co moim zdaniem powinno być zrobione najpierw, ile czasu
maksymalnie można spędzić przed ekranem, niekoniecznie (mówiąc delikatnie)
pokrywa się z wizją idealnego dnia moich dzieci. Mamy też inne zdanie na temat
kolejności posiłków (jedzenie deseru oraz słodkich przekąsek zamiast wszystkich
innych posiłków dla moich dzieci brzmi bardzo dobrze…), pory pójścia spać.
Inaczej też widzimy potrzebę stałego rytmu. Mamy prawo do innych perspektyw. Na
mnie jako dorosłym spoczywa odpowiedzialność podejmowania decyzji, tak aby
zapewnić bezpieczeństwo oraz racjonalność podejmowanym działaniom. Mam nadzieję
jednak, że widać tą dużą przestrzeń pomiędzy. Pomiędzy potrzebami moimi a
potrzebami dziecka. Plan nie jest święty.
Jak nie działa, można go zawsze zmodyfikować. Jak widać ten nasz plan to taka
rama, pokazuje dzieciom jakie są nasze oczekiwania, kiedy coś powinno się
zmieścić. Mogą go w zależności od dnia wypełniać swoimi pomysłami. Jeśli coś
nie działa lub potrzebujemy zmiany – jest to w porządku, zmieniamy. Plan to
komunikat do dzieci, tego od was potrzebuję, czy możemy się postarać tak
zorganizować dzień? Czy tak damy radę? Jesteście gotowi spróbować?
Komentarze
Prześlij komentarz