praca domowa... czy dużo to dobrze?

Miałam napisać tyt.: szkoła zabija naszą rodzinę, ale trochę za ostro.
Jak wygląda dzień w naszej rodzinie? Otóż dzieci idą (jadą- zawozimy je autem) do szkoły na godzinę 8.00 a wracają około 15.30 , czasem trochę wcześniej. Oczywiście znowu samochodem i zwykle w korku :( Czas w samochodzie nie jest naszym czasem rodzinnym bo trzeba skupić się na drodze i pytanie dzieci o różne rzeczy, kiedy nie możemy popatrzeć sobie w oczy jest bez sensu. W domu jakiś obiad i chwila przerwy. Potem już do wieczora odrabianie prac domowych. Oczywiście z przerwami bo inaczej się nie da. Na dzień dzisiejszy jednak do samego wieczora odrabiamy wspólnie lekcje. Jestem tym faktem załamana. Zniknęły z naszego życia takie punkty jak: granie w gry planszowe wieczorem z tatą (pasja taty i nie tylko), wspólne oglądanie filmów, wspólne czytanie książek, długie kolacje i rozmowy, czasem brakuje sił na wspólną modlitwę :(
Dlaczego tak się dzieje? Co jest nie tak? Jak jest w innych stronach świata? Czy dzieci na całym świecie spędzają tyle czasu przy biurku?
W tym roku zapisałam dzieci na zajęcia teatralne w domu kultury, który mieści się w pobliskim parku. Zmusza nas to do spaceru, czasem jazdy na rowerze. Szkoda tylko, że zaraz po zajęciach prawie biegniemy, bo trzeba zrobić lekcje.
Ktoś powiedział, że podczas odrabiania z dzieckiem lekcji buduje więzi... my znamy inne sposoby i płakać mi się chce, że szkoła nam to zabiera. Nie neguję zadawania prac domowych, ale czuję, że więcej na tym tracimy niż zyskujemy :( tracimy coś, czego nie da się kupić, coś czego nie da się odzyskać
ot tak smutno mi zwyczajnie
i z ogromną radością patrzę na Stacha i dziękuję Bogu, że nie musi iść jeszcze do szkoły :)
a mój apel do nauczycieli: Drodzy Nauczyciele, więcej nie znaczy lepiej. Pozwólcie nam czasem pobyć z dzieckiem tak zwyczajnie. Może czasem wyjechać na weekend (bez plecaka z zadaniami).

Popularne posty